Dr Stanisław Nowak - Z moich wspomnień - XX



XX


W końcu r. 1907 w kołach przemysłowych i rolniczych miasta i okolicy powstała myśl urządzenia w Częstochowie wystawy przemysłowo-rolniczej; w celu dokładnego przestudjowania tego projektu uformował się tymczasowy komitet wystawy, na czele którego stanął rejent Wł. Małkowski; duszą tego komitetu był inż. Alfons Bogusławski, człowiek jeszcze młody, lecz rzutki, energiczny i nadzwyczaj pomysłowy. Już w kilka miesięcy później, w marcu 1908 r., na jednem z posiedzeń tymczasowego komitetu inż. Bogusławski przedstawił projekt regulaminu, organizacyjnego wystawy, dzieląc przyszłą wystawę na cztery główne działy: 1) wielki przemysł, 2) rękodzielnictwo i drobny przemysł, 3) rolnictwo, leśnictwo i ogrodownictwo, 4) dział ogólny o charakterze kulturalnym. Na teren wystawowy upatrzono okolicę Jasnej Góry; w sąsiedztwie placu Jasnogórskiego znajdował się stary opuszczony park miejski i rozległe pola o łącznym obszarze do 30 hektarów, stanowiące własność prywatną. Okolica Jasnej Góry nadawała się świetnie na teren przyszłej wystawy, która dzięki temu nabrałaby znaczenia wysoce kulturalnego i dałaby możność zwiedzenia wystawy dziesiątkom tysięcy pątników. Włączenie starego parku miejskiego w obręb terenu wystawowego dawało znakomitą sposobność do uporządkowania parku i przekształcenia go na nowocześnie urządzony, pięknie rozplanowany i bogato w roślinność zaopatrzony, park miejski.

Projekt włączenia parku miejskiego do terenu wystawowego nasunął mi myśl wykorzystania go do celów budowy przyszłego Muzeum Higjenicznego. Porozumiawszy się z rejentem Małkowskim, w Kwietniu 1908 r. wziąłem udział jako przedstawiciel Częstoch. Oddz. Warsz. Tow. Higjenicznego w posiedzeniu tymczasowego komitetu i w czasie dyskusji wystąpiłem z propozycją, że Częst. Oddz. Warsz. Tow. Higj. gotów byłby zaofiarować fundusz, jaki posiada, na budowę sali odczytowej dla przyszłego Muzeum Higjenicznego, pod warunkiem, że budynek stanąłby w parku i pozostałby na stałe własnością Oddziału.

W miesiąc później ukonstytuował się stały komitet wystawy, który wybrał na swego prezesa księcia Stefana Lubomirskiego z Kruszyny, na wiceprezesów dr. Władysława Biegańskiego, jako przewodniczącego działu ogólnego, Jana Grosmana, jako przewodniczącego działu drobnego przemysłu, rejenta Władysława Małkowskiego, Adama Michalskiego z Borowna, jako przewodniczącego działu rolnictwa, hr. Karola Raczyńskiego z Potoka Złotego, dyr. Stanisława Szymańskiego z Zawiercia, jako przewodniczącego działu wielkiego przemysłu, na głównego skarbnika dyr. Gustawa Wolskiego, na dyrektora wystawy inż. Alfonsa Bogusławskiego, na sekretarza - Kazimierza Grosmana. O dr. Biegańskim, Wł. Małkowskim, G. Wolskim i A. Bogusławskim wspominałem już wyżej. St. Szymański, dyrektor Wielkiej Akcyjnej Fabryki w Zawierciu, był wtedy jednym z najdzielniejszych przedstawicieli wielkiego przemysłu przędzalniczego; człowiek bardzo światły i wybitny działacz społeczny; za jego rządów powstała w Zawierciu wielka szkoła fabryczna, będąca wzorem dla wszystkich szkół tego typu w Kongresówce; człowiek ten zawdzięczał swoją karjerę własnej pracy i swoim wybitnym zdolnościom organizacyjnym. Jan Grosman był jednym z najwybitniejszych przemysłowców częstochowskich, człowiek bardzo kulturalny, dom jego był jednym z ośrodków życia artystycznego w Częstochowie. Syn jego, Kazimierz Grosman, zdążył się już. wyleczyć ze swoich sympatji żargonowych; jako generalny sekretarz komitetu wystawowego i dyrektor biura okazał się dzielnym organizatorem i bardzo dobrym pracownikiem; śmiało rzec można, że inż. Alfons Bogusławski i Kazimierz Grosman byli prawdziwymi spiritus movens wystawy. Ks. St. Lubomirski, hr. K. Raczyński i A. Michalski byli znani w kołach ziemiańskich kilku okolicznych powiatów, w życiu miasta nie brali udziału.

Nie brałem bezpośredniego udziału w pracach komitetu wystawowego, uczestniczyłem jedynie kilka razy w naradach jego, jako przedstawiciel Częst. Oddz. Warsz. Tow. Higjen., starając się przekonać komitet o konieczności wybudowania w parku stałego Muzeum Higjen., by uzyskać na ten cel subsydjum od komitetu. Sprawa ta nie była tak prosta, jakby się to pozornie mogło wydawać. Komitet wystawy, doceniając w całej pełni pedagogiczne znaczenie wystawy dla szerokich rzesz ludu wiejskiego, pragnął szczerze przyłożyć rękę do stworzenia kilku instytucji kulturalnych tuż u stóp Jasnej Góry; w grę wchodziły jednak różne zakulisowe czynniki, które do pewnego stopnia utrudniały sytuację Oddziałowi Tow. Higj., faworyzując inne instytucje; do takich instytucji należały zagroda włościańska i Muzeum Przemysłu Ludowego. Zagroda włościańska była benjaminkiem inż. A. Bogusławskiego i jego ulubionem dzieckiem; myśl postawienia wzorowej zagrody włościańskiej była w zasadzie zupełnie słuszna i zdrowa; lud wiejski, gromadząc się u stóp Jasnej Góry, miałby możność poglądowego nauczenia się, jak należy budować dom mieszkalny wiejski, stodołę, zabudowania dla inwentarza, jak prowadzić ogród warzywny i owocowy przy domu etc; to też myśl ta znalazła gorliwych protektorów w łonie komitetu; niestety, myśl w zasadzie dobra, została w praktyce wypaczona, zagroda została przekazana Tow. rolniczemu i stała się prywatnem mieszkaniem instruktorów rolniczych, którzy w ten sposób prawem kaduka zakwaterowali się w parku miejskim, zabierając na długie lata część jego na swój prywatny użytek, wbrew późniejszym protestom władz miejskich. Drugą instytucją, popieraną również bardzo gorliwie przez inż. Bogusławskiego i wielu członków komitetu, było Tow. popierania Przemysłu Ludowego w Królestwie Polskiem; na czele jego stał bardzo ruchliwy i zasłużony działacz, mający olbrzymie stosunki w różnych sferach, dr. Karol Benni z Warszawy. Tow. Popierania Przemysłu Ludowego było instytucją bardzo poważną, usadowienie się jego w Częstochowie było rzeczą bardzo pożądaną. Niestety, niektórzy członkowie komitetu, popierając gorliwie przyszłe Muzeum Przemysłu Ludowego, jednocześnie zwalczali Muzeum Higjeniczne; godzili się na to, by komitet wystawy wybudował swoim kosztem Muzeum Przemysłu Ludowego, a dla Muzeum Higj. proponowali tylko nieduże subsydjum. W Lipcu 1908 r., na jednem z posiedzeń komitetu, prezydent miasta, Jan Głazek, oświadczył w imieniu zarządu miasta, że miasto udzieli komitetowi wystawy subsydjum w wysokości 7000 rb. na zniwelowanie i uporządkowanie parku miejskiego i wyraził gotowość poparcia usiłowań, zmierzających do postawienia w parku kilku stałych budynków, w tej liczbie i Muzeum Higjenicznego.

Wydany we Wrześniu tegoż roku tymczasowy plan orjentacyjny przyszłego parku uwzględniał istnienie stałego budynku Muzeum. Plan parku został sporządzony przez głównego ogrodnika m. Warszawy, Franciszka Szaniora; roboty niwelacyjne i ogrodnicze rozpoczęły się w nim już we Wrześniu; trzeba było przedewszystkiem usunąć stare drzewa, częściowo już uschnięte i zniszczone, rosnące w sposób zupełnie dziki; ta pierwsza czynność w pracach parkowych, prowadząca do nadania mu europejskiego wyglądu, do tego stopnia zaniepokoiła wielu obywateli miasta, zżytych od wielu lat z widokiem starych rosochatych drzew i zdziczałych ulęgałek, z wilczymi dołami i kupami śmieci w parku, że pewnego poranku, wielce wzburzeni wycinaniem drzew, wpadli do parku z hałasem i krzykiem i zażądali przerwania robót; z trudem wytłomaczono im, pokazując szkic przyszłego parku, że czyni się to dla dobra miasta, że nie można konserwować starych drzew, które szpecą całą okolicę i które zresztą już same usychają.

Po tej krótkiej dygresji wracam do dziejów starań o Muzeum Higjeniczne w parku. W końcu Października 1908 r., na skutek moich starań komitet wystawy przyznał Oddziałowi subsydjum 1000 rb. na budowę stałego Muzeum Higj. w parku; była to suma niewielka, pierwszy ten krok świadczył jednak o chęci komitetu do współpracy z Częstoch. Oddz. Warsz. Tow. Higjenicznego.

Fundusz, jakim mógł rozporządzać zarząd Oddziału na budowę przyszłego Muzeum, wynosił w d. 31/XII 1908 r. niecałe 5000 rb., nie licząc przyobiecanego subsydjum od komitetu wystawy; była to zbyt drobna kwota, nie wystarczająca na pokrycie kosztów budowy Muzeum, które zdaniem architektów miały wynieść minimum od 16 do 18 tys. rubli, nie licząc kosztów wewnętrznego urządzenia gmachu. Dysproporcja była wielka, trzeba było zbierać dalsze ofiary na budowę Muzeum; cały ciężar tej akcji spadł na moje barki; musiałem zużyć dużo elokwencji, by zebrać w r. 1909 jeszcze sumę 2500 rb.; r. 1909 był pod względem ofiarności rokiem znacznie gorszym od r. 1906, kiedy to pod wrażeniem przejść rewolucyjnych r. 1905 zakłady przemysłowe dawały więcej posłuchu wszelkiej akcji oświatowo-kulturalnej, widząc w niej antidotum na strajki polityczne i ekonomiczne; w r. 1906 dr. Michałowicz ze znacznie mniejszym nakładem pracy zebrał 3000 rb.; w r. 1909 zakładom przemysłowym nie groziły już żadne niebezpieczeństwa ze strony partji rewolucyjnych, wśród kierowników przemysłu zapanowały nastroje bardziej reakcyjne; zresztą w obliczu przygotowań do udziału w wielkiej wystawie przemysłowo-rolniczej w Częstochowie i rodzących się stąd wielkich wydatków, zakłady przemysłowe nie kwapiły się zbytnio ze składaniem ofiar na inne cele. Zebranie w r. 1909 2500 rubli na rzecz budowy Muzeum kosztowało mnie bardzo dużo pracy; odwiedzałem osobiście różnych miejscowych i okolicznych potentatów, zaczepiałem ich w cukierniach lub na ulicy; zyskałem sobie wtedy markę jałmużnika, przed którym jedni uciekali, a którego drudzy witali z uśmiechem, pytając się, jaką sumą mogą mi służyć.

W Styczniu 1909 r. zarząd Oddziału w porozumieniu z Warsz. Tow. Higj. zwrócił się do inż.-arch. Henryka Gaya w Warszawie z prośbą o wykonanie projektu budynku Muzeum; projekt nadesłany przez inż. Gaya był pod względem architektonicznym bardzo dobry; koszt budowy podług tego projektu wyniósłby sumę, na którą zarząd nie miałby pokrycia. Zbliżająca się wystawa i perspektywa budowania wielu gmachów wystawowych, stałych i czasowych, ściągnęły do Częstochowy wielu przedsiębiorców budowlanych. Do zarządu Oddziału zwrócił się jeden z przedsiębiorców warszawskich, Anatol Warszawski, z propozycją wybudowania gmachu Muzeum na bardzo dogodnych warunkach i złożył Oddziałowi szkic przyszłego budynku, utrzymanego w stylu modnej wówczas secesji. Zarząd Oddziału, nie chcąc sam decydować tej sprawy, zaprosił na naradę kilkunastu inżynierów i lekarzy w celu wydania opinji o szkicu; zebrani zaaprobowali szkic; wśród obecnych znalazł się tylko jeden oponent, inż. Leon Mońkowski. Zarzucenie projektu inż. Gaya i wybór projektu Warszawskiego były bezwątpienia dużym błędem; dziś, po niewczasie należy przyznać rację inż. Mońkowskiemu. Na tak niefortunne orzeczenie komisji wpłynęły dwa momenty, jeden natury finansowej, projekt Warszawskiego był znacznie tańszy, Warszawski dawał dobre warunki spłaty, drugim była krótkość czasu; budowa podług projektu inż. Gaya nie dawała gwarancji wykończenia budynku przed otwarciem wystawy, a od wykonania tego warunku zależało subsydjum komitetu wystawy i zgoda Magistratu m. Częstochowy na oddanie Muzeum na prawach długoletniej dzierżawy części parku; pomimo więc niezaprzeczonych walorów projektu inż. Gaya, który projektował budynek w stylu swojskim, bardziej licującym z otoczeniem klasztoru, niż budynek w stylu secesji, zarząd Oddziału z motywów wyżej przytoczonych aprobował zdanie komisji rzeczoznawców i powierzył budowę Warszawskiemu. Fasada budynku okazała się wysoce niepraktyczną, łatwo ulegającą wpływom atmosferycznym i wymagającą ciągłych reperacji; budynek posiadał dwie piękne duże, wysokie i widne sale, jedną na parterze, przeznaczoną na salę odczytową, mogącą pomieścić swobodnie przeszło dwieście osób, i drugą na piętrze, przeznaczoną na pomieszczenie zbiorów Muzeum; kilka mniejszych salek, dwa hall’e, szatnia i mieszkanie woźnego dopełniały całości. Koszt budynku wyniósł 12500 rubli. Najbardziej przykrą rzeczą w tej sprawie był styl budynku, który raził na tle klasztoru Jasnogórskiego. Muzeum Higjeniczne padło ofiarą nieżyczliwego stanowiska znacznej części członków komitetu wystawowego i to głównie zamiejscowych, którzy nie doceniali znaczenia propagandy zasad higjeny praktycznej wśród naszego ludu wiejskiego. Komitet, finansując najrozmaitsze instytucje kulturalne, pozostawił Muzeum Higj. własnemu losowi i udzielił mu tylko 1300 rb. w gotówce i pokrył koszty wykonania stołów i gablotek do zbiorów (nb. po wystawie Oddział Tow. Higj. musiał na żądanie komitetu wystawy oddać część gablotek Tow. Krajoznawczemu). O ileż to w lepszej sytuacji znalazło się Muzeum Przemysłu Ludowego, którego budowę sfinansował całkowicie komitet wystawy; Muzeum Higjeniczne nie posiadało tak potężnego opiekuna i wymownego rzecznika, jakim był dr. Benni dla Tow. Popierania Przemysłu Ludowego; ani prezes Warsz. Tow. Higj. dr. Józef Polak, ani dr. Chełchowski, nie umieli tak dobrze trafić do serc członków komitetu wystawowego, jak dr. Benni.

Projekt budowy stałego Muzeum Higj. w parku miejskim na terenie należącym do miasta winien był uzyskać sankcję Warsz. Generał-Gubernatora. Zarząd miasta w osobie prezydenta Głazka zajął w tej sprawie stanowisko bardzo życzliwe; szło o to, by miasto uzyskało prawo zawarcia umowy z Częstoch. Oddz. Warsz. Tow. Higj. w sprawie oddania mu na prawach długoletniej bezpłatnej dzierżawy części parku pod budowę Muzeum; na ten cel została przewidziana część parku o łącznym obszarze około 2400 metr. kw. tuż obok placu Jasnogórskiego. Zarząd Oddziału złożył projekt umowy, który przewidywał oddanie Oddziałowi powyższego terenu w 24 letnią bezpłatną dzierżawę z prawem przedłużania jej na dalsze 24 letnie okresy, maximum do 96 lat. Analogiczne projekty umów złożyły Tow. Popierania Przemysłu Ludowego dla swego Muzeum i Tow. Rolnicze dla zagrody włościańskiej.

Zarząd miasta wydał przychylną opinję w powyższych sprawach, naczelnik powiatu i gubernator Piotrkowski potraktowali sprawę tę również przychylnie, poczem ostateczną decyzję miał wydać Warsz. Generał-Gubernator. Tutaj sprawa ta znalazła znamienny epilog. Ówczesne rosyjskie władze centralne Królestwa Polskiego, pragnąc tłumić w zarodku wszystkie zamierzenia kulturalne społeczeństwa polskiego, znalazły na to bardzo dowcipną formułę; od kilku lat pisano i mówiono wzdłuż i wszerz o potrzebie wprowadzenia samorządu miejskiego do miast Królestwa Polskiego; opracowano szereg projektów przyszłego samorządu, projekty te wychodziły i z łona społeczeństwa polskiego, i z łona dumy, i z łona władz rosyjskich; powstało kilka komisji, które radziły i nic nie uradziły, bo ani władze rosyjskie, ani duma, nie traktowały tej sprawy poważnie, szczerze i życzliwie; co nowy projekt, to bardziej reakcyjny, to coraz więcej uprawnień dla władz administracyjnych, a coraz mniej dla społeczeństwa. Odroczenie rozstrzygnięcia jakiejkolwiek sprawy do chwili wprowadzenia samorządu równało się odroczeniu sprawy ad calendas graecas. Ten sam los spotkał projekt długoletniej dzierżawy części parku miejskiego, na której miało stanąć Muzeum Higj. Pomimo interwencji Warsz. Tow. Higj. w osobie dr. Józefa Polaka, Warsz. Generał-Gubernator i w tej sprawie użył powszechnie wtedy stosowanego wybiegu.

W Lipcu, w czasie budowy Muzeum Higj., jeszcze przed otwarciem wystawy, zarząd Oddziału otrzymał następujące pismo od Magistratu m. Częstochowy: „Magistrat komunikuje, że Warsz. Generał-Gubernator wobec spodziewanego w najbliższym czasie wprowadzenia samorządu miejskiego załatwił odmownie sprawę przekazania Częst. Oddz. Warsz. Tow. Higj. w długoletnią dzierżawę bezpłatną części parku miejskiego pod budowę Muzeum”.

Ten sam los spotkał przyszłe Muzeum Przemysłu Ludowego i zagrodę włościańską.

Pomimo odmownej decyzji Gen.-Gubernatora gmach Muzeum został wybudowany i pozostał na stałe i po zamknięciu wystawy. Zarząd miasta w sprawie pozostawienia trzech budynków w parku miejskim zajął stanowisko wysoce obywatelskie; nie mając prawa uznać ich istnienia de jure, tolerował je ze względu na ich znaczenie kulturalne.



strzałka do góry